Otóż, gdy zacząłem popalać marihuane miałem 13/14 +- lat. (Nie musicie mi mówić, że to patologia bo wiem o tym dobrze i odradzam każdemu kto nie zaczął , by nawet nie zaczynał), ale no mądry Polak po szkodzie. No więc idąc dedukcyjnie w wieku 13/14 lat nie mogłem dużo ważyć - było to zapewne koło 55 kilogramów. Sęk w tym, że od tamtego czasu minęło 5 lat a ja trzymam dalej się w wadze 55-60 kilo. Ludzie mówili, że marihuana-gastro-masa. Po latach palenia tego gówna mogę śmiało powiedzieć, że jest to g**** prawda. Z czasem odbiera chęć na zjedzenie czegokolwiek, a jak nie jesteś pod jej wpływem to nie chce się w ogóle jeść. Spojrzałem w lustro, spotkałem się z dawno niewidzianymi osobami i wszystko wychodzi na to, że po prostu znikam w oczach. Chce z tym skończyć. Mój wzrost to.... no właśnie. Tu mam problem. Po prostu nie wiem. Nie wyrobiłem do tej pory dowodu osobistego bo nie mam takiej potrzeby i nawet nie sprawdzałem. Zmierzyłem się proporcjonalnie do dwu-litrowej butelki pepsi mój wzrost wynosi mniej-więcej 5 tych butelek, jakby jedną postawić na drugą. 165? 170? No mniejsza. Problem mój polega na tym, że mało jem. A jeśli jem to obficie i rzadko. Do tego pije nie zliczone ilości Pepsi (dlatego też takie porównanie wzrostowe - bo tylko tę butelke miałem pod ręką). Wstaje zazwyczaj po 12 i jem może dopiero o 18/20. Co jem?
- Własnoręcznie robione frytki .
- Pizze. Jesli jest.
I niestety lista tu się zamyka. W sumie to nie jem nic . (prawie jakbym ćpał amfetamine, a nigdy jej nie brałem).
Dlaczego nie jem?
- Bo po prostu nie widzę nic ciekawego w lodówce. Jestem wybredny i jak mam jeść coś, czego potencjalnie nie chce to nie jem w ogóle. I tu jest mój problem. Rozpisałem się, a nawet nie wiem, czy doszedłem do sedna sprawy. Jestem ambitnym człowiekiem z marzeniami i nie chce je zatracić tylko przez letarg palenia marihuany. Chce to zmienić, chce wstawać o 7 rano, jeść normalny posiłek, potem o 12 kolejny, o 15/18/20/22 kolejny. Mój organizm prawdopodobnie jest ubogi we wszystkie białka weglowodany i inne, bo po prostu nie ma co mojemu organizmowi ich dostarczać. Zrobiłem dla ludzi w moim życiu dużo dobrego, nigdy tak naprawde nie chcąc czegokolwiek w zamian. Nigdy nie pomyślałbym, że zwrócę się do internetu z takimi problemami, ale w tych czasach czasem na nikim nie można polegać. Moim celem jest robić 65-70 kilo. Dlaczego potrzebuje waszej pomocy? - Jestem całkowicie zielony w tych sprawach. W sprawach jak przytyć.
Potrzebuje elementarnej i podstawowej wiedzy i rad . Jak małemu dziecku trzeba mi podpowiedzieć. Co jeść, w jakich ilościach, kiedy, jak często. Wiem, że jeśli nie dostanę od Was tej pomocy to zostanę przy jaraniu tego ścierwa i jedzeniu jednej pizzy dziennie. Co z czasem albo doprowadzi mnie do konsekwencji prawnych - bo ile można latać z ziołem bez "przypałów" - , albo do zdrowotnych - bo ile można żyć w takim samym ciągu. Przez zioło zostawiła mnie kobieta, z którą byłem prawie 3 lata. Oczywiście, zasłużyłem sobie, ale nadszedł czas, bym w końcu wziął się za siebie, udowodnił rodzicom, bratu , znajomym, którzy we mnie zwątpili, A PRZEDE WSZYSTKIM SOBIE, że nie jest tak jak do tej pory się wydawało, jak jest i jak będzie.
Potrzebuje Waszej pomocy, SFD. Wiem, że dzięki Waszej pomocy przestane jarać to i wezme się za siebie i udowodnię wszystkim, że za szybko mnie przekreślili. No i chciałbym zrobić gula mojej "byłej", ale przede wszystkim chce wyjść z letargu, w którym tkwię i tonę. Zabranie się i napisanie tego tematu też mnie kosztowało walke z samym sobą, choć może to dziwne. Prosze Was o pomoc, SFD, bo już chyba tylko Wy możecie pomóc.
Serdecznie Pozdrawiam,
Wiktor.