Mam już 24 lata, na siłownie rekreacyjnie uczęszczam od jakiś 3 lat, ale nigdy nie robiłem tego z głową.
Od ponad miesiąca rzuciłem papierosy, alkohol,i inne używki ponieważ moim największym priorytetem stało się zrobienie masy na siłowni.
Zacząłem na poważnie przed świętami: porządna dieta (po tygodniu od niepalenia papierosów mój organizm zaczął domagać się ogromnych ilości jedzenia)jem min.3500kcal dziennie w porywach do 4300kcal. 6 posiłków dziennie:
1. godz. 7.30 mielone płatki owsiane, 40g białka ostrowii z wodą (tego nie liczę do sumy kalorii, wypijam to od razu po przebudzeniu)
2. 8.30 ryż ok.100g, mięso, warzywa; ... ogólnie tak jak piszecie w postach związanych z odżywianiem: odpowiednio zbilansowane posiłki co 3 godziny max. Wszystkiego przestrzegam jak w zegarku, jem o stałych porach a jak wychodzę z domu na pare godzin to wałówka na drogę z obiadem.
Nie rozpisuje się już tak dokładnie bo zmierzam do tego iż nie mogę przytyć... Naprawdę naczytałem się juz tych informacji o kulturystyce i przestrzegam wszystkich zaleceń, nawet przestałem pić kawę którą tak bardzo kocham.
Trening robię ogólnorozwojowy 3 razy w tygodniu: przysiad 3s, podciągania w szerokim nachwycie 3s, wyciskania 3s, żołnierskie 3s; w planie A biceps 2s w planie B triceps 2s, łydka 2s.
Nic nie idzie... pomimo iż wszystko robię jak każecie to dziś rano stając na wadzę sie załamałem : 61kg
Ktoś mi powiedział ze 2 tygodnie temu że może mam porostu taki organizm i nie przytyje i już... czy to możliwe, czy może jest coś ze mną o czym nie wiem ? czy powinienem się zbadać (hormony) bo nie było jeszcze takiego żeby się tak poświęcał i nie było rezultatów...
Kosztowało mnie to naprawdę tyle poświęceń a rezultatów brak, czy są takie przypadki jak u mnie? może powinienem się za koks złapać?