Cóż. Głupio trochę. Dziennik założyłem cholernie niedawno, a teraz się wycofuję.
Zbytnio się zagalopowałem. Z siłownią, dietą, reżimem tego wszystkiego. Zamiast się cieszyć, spędzać czas z ludźmi, relaksować, odpoczywać, korzystać z życia ja siedzę w kuchni, przy komputerze na forum, czytam, zerkam, myślę nad tym, jak... Blablabla.
Coś tu nie tak.
Już dzisiaj kumple/
koleżanki z klasy szli omówić wyjątkowo ważne kwestie i spytali mnie, czy idę. Zastanowiłem się i w końcu powiedziałem, że idę, ale... Poważnie zastanawiałem się, czy nie odmówić i nie jechać do domu, "bo mam obiad". No psiakrew, co ja jestem? Maszyna do jedzenia, kurde?
A zatem, olewam dietę. Olewam robienie masy. Ćwiczyć będę, bo lubię, ale skupię się na ogólnej sprawności/wytrzymałości i frajdzie z treningów, niż na "robieniu masy".
W ogóle, zabawne, stwierdziłem, że "pieprzę dietę", a jakoś mnie głód nie cisnął, mimo, że od ostatniego posiłku miałem 5-6 godzin.
Tak będzie zdrowiej dla mnie, uważam.
Chyba nikogo nie zawiodłem, bo nie prezentuję jakiegoś wielkiego poziomu...
Wydaje mi się, że takiego dziennika, jaki teraz by się zapowiadał, nikt nie chciałby czytać. I straciłem najpewniej na wiarygodności, no, ale nie będę robił czegoś, co okazuje się dla mnie, w pewien sposób, szkodliwe.
Przepraszam, ale wybieram, wg mnie, lepszą opcję. A pewnych wyborów trzeba dokonywać, jakby nie patrzeć.
Dziękuję wszystkim czytającym i osobom, które czytały i radziły dobrym słowem. Bo chyba nie ma sensu tego kontynuować, co? ;)
Pozdrawiam! Głupio mi trochę, ale co ja będę?