Witam i z góry proszę o poważne podejście do przedstawionego poniżej tematu. Krótko o sobie - mam 30 lat, przygodę na siłowni rozpocząłem na studiach (treningi dwa razy w tygodniu przez trzy lata), potem przyszła praca, rodzina i brak czasu na cokolwiek poza robotą i spaniem. Od trzech lat sytuacja w miarę się unormowała i zacząłem myśleć nad powrotem do ćwiczeń - zdecydowałem się półtora roku temu na urządzenie małej siłowni w domu i szło ok przez 6 miesięcy, potem nastąpiła kontuzja lewego barku (uszkodzony rotator i ścięgno)i znowu przerwa 3 miesiące. Od dwóch miesięcy znowu trenuję trzy razy w tygodniu po dwie godziny z planem na masę i tu pojawia się mój problem: w większości postów czytam, że 70%sukcesu to dieta a w moim przypadku udało mi się doprowadzić tylko do tego, że zamiast posiłku o 10 rano i napchania się o 18tej jem teraz 5 do 6 posiłków dziennie max do 19tej - ale na tym koniec. Przygotowywanie posiłków wg przepisów jest w mojej sytuacji praktycznie niemożliwe ( od 6.30 do 17 w pracy, z tego 3/4 czasu na powietrzu) w związku z tym dieta stoi pod dużym znakiem zapytania. Rozkład posiłków wygląda następująco:
7.00 - kawa + białko 30g
10.00 - ciemny chleb z serem lub szynką,
12.00 - płatki kukurydziane z mlekiem lub ciemny chleb z serem,
14.00 - ciemny chleb z serem lub szynką + białko 30g,
17.00 - tradycyjny obiad (ograniczam do zera ziemniaki),
19.00 - sałatka z warzyw lub koktajl z bananów.
W dni treningowe białko wypada z 14tej i przechodzi przed trening i po treningu. W ciągu dnia wypijam około 2 litrów mleka (chyba jestem od niego uzależniony:) Moje pytanie po takim rozwlekłym wstępie jest następujące: czy przy takim trybie życia mam szansę na osiągnięcie porządnych efektów czy jest to tylko strata czasu? Dodam, że mam 190 cm wzrostu i ważę 97kg(jeżeli ktoś podpowie jak to wkleję swoje fotki). Będę wdzięczny za poważne podejście go mojego dylematu. Z góry dzięki...