Od dawna zastanawiam się, jaki wpływ na formę sportową i na ostateczny wynik zawodnika ma układ nerwowy. Wydawałoby się, że niewielki, prawda? A już o treningu tego układu nikt nie myśli, biegacze zbyt zajęci są swoimi mięśniami, krwią, ekonomią biegu, zakwaszeniem itd. Czy słusznie?
Otóż pojawiają się hipotezy, że najważniejszym czynnikiem określającym jakąś górną granicę wysiłku fizycznego jest mózg. Ja zaś mam teorię, że umiejętne stymulowanie układu nerwowego może znacznie przesunąć nasze fizyczne mozliwości. A przynajmniej - sprawić, że wykorzystamy te możliwości w okolicach 100%, nie będzie jakiejś wewnętrznej blokady. Jak to możliwe - i czy na pewno?
Pamiętam z czasów mocnego biegania na bieżni pewne historie. Otóż biegnie w biegu zawodnik, dociera do mety i po kilku minutach mówi: "mogłem szybciej, ale jakoś nie dałem rady się zmusić, nie chciało mi się". To uczucie, którego sam doświadczałem i które, w moim mniemaniu, może świadczyć o tym, że największe zmęczenie ogarnęło nie mięśnie, a mózg, który dał sygnał: "wystarczy tego dobrego, nie przyspieszamy więcej, kolego drogi". Charakterystyczne jest to "nie chciało mi się", które słyszałem niejednokrotnie podczas zawodów sportowych.
Jest faktem stwierdzonym, że nadmiar treningu beztlenowego może spowodować przetrenowanie. Ale dlaczego, jeśli się dobrze odpoczywa? Jedną z hipotez próbujących to wyjaśnić jest hipoteza wpływu zakwaszonej krwi na mózg. Trening beztlenowy zmienia odczyn krwi, jej pH, na kwasowy. Niektórzy trenerzy i fizjologowie uważają, że ma to niekorzystny wpływ na mózg (przez który taka krew przepływa), a tym samym - na cały układ nerwowy. A co ma układ nerwowy do wysiłku fizycznego? A - co wprawia w ruch mięśnie? Nic innego jak nerwy, poprzez impuls elektryczny. Mogę sobie wyobrazić masę sytuacji, kiedy nieprawidłowa praca układu nerwowego fatalnie wpływa na mięśnie: od niekontrolowanych ich skurczów, poprzez ciągłe napięcie, co może powodować nawet poważne kontuzje, aż po zbytnie pobudzenie w trakcie biegu, co powoduje podwyższoną stratę energii. Sam mózg zresztą, o czym należy pamiętać, spala ogromną ilość kalorii. Można półżartem stwierdzić, że najlepszym sposobem na odchudzanie jest intensywne myślenie nad czymś, zresztą odnoszę wrażenie, że większość naukowców to ludzie szczupli... W biegu ma to kapitalne znaczenie - najlepszy wynik w długich biegach uzyskuje ten, kto potrafi się "wyłączyć", zrelaksować w biegu, nie myśleć - czyli przejść na ekonomiczną pracę mózgu.
Tak jak podwyższona kwasowość krwi ma wpływ na mózg, mają go i inne tego typu bodźce. Pamiętam z tekstów poświęconych nurkowaniu swobodnego, jak nurkowie przesuwali granice tolerancji mózgu na ilość dwutlenku węgla we krwi. Do tego stopnia, że centralny układ nerwowy ignoruje sygnały o niedotlenieniu, można od tego utonąć. Takich bodźców, które wpływają na kontynuowanie bądź zatrzymanie wysiłku fizycznego - mogą być tysiące, pewnie istnienia wielu z nich naukowcy nawet nie podejrzewają.
W maratonie mówi się o "ścianie", kiedy spalimy zapas węglowodanów, bo mamy słabe pozyskiwanie energii z tłuszczów. Czy rzeczywiście spalamy zapasy do zera? Oczywiście nie, mózg zatrzymuje dla siebie jakąś tam rezerwę, aby mógł nadal pracować. I znowu - takich rezerw może byc wiele, wiele z nich zupełnie irracjonalnych. Po prostu w pewnym momencie mózg mówi "stop, dalszy wysiłek może być dla mnie niebezpieczny". Mam kolejną obserwację i hipotezę. Dlaczego w biegach takich jak 800m najlepsze wyniki uzyskuje się w dość wczesnych latach kariery, najczęściej do 24 roku życia? Może być tak, że młody mózg pozwala na więcej szaleństwa, jak u młodych kierowców, dopuszcza testowanie granic możliwości na różne bodźce, zatrzymuje później wysiłek. Zaś mózg doświadczonego zawodnika wie, czym może grozić, jakim nieprzyjemnym bodźcem jest uderzenie potężnej dawki mleczanu do krwi, niedotlenienie, wzrost poziomu dwutlenku węgla i hormonów zmęczenia. Taki mózg może wcześniej mówić "stop".
Mówi się, że szybkość spada wiekiem. Ale czym jest szybkość, czy tylko funkcją mięśni? Nie, powiedziałbym, że to sposób pobudzania do skurczu mięśnia przez układ nerwowy (pomijając juz rozważania na temat włókien szybkich i wolnych). Ktoś może pracować z większą częstotliwościa, ktoś z wolniejszą. Może spadek szybkości wynika z monotonnego pobudzania układu nerwowego, który w pewnym momencie przestaje przekraczać swoje granice, zatrzymuje się w bezpiecznych ramach? A przecież mamy fenomeny typu Marlene Ottey, które w późnym wieku mogą biegać piekielnie szybko. Sprawność mięśni trwa długo, może tym, co zużywa się pierwsze, jest właśnie układ nerwowy?
I kolejna sprawa - mamy mnogość świadectw o tym, że w sytuacjach ekstremalnych człowiek potrafi dokonać nieprawdopodobnych rzeczy. W zagrożeniu życia jeden przeskakuje trzymetrowy płot, drugi podnosi gigantyczny ciężar, kolejny godzinami dryfuje w lodowatym morzu lub tygodniami maszeruję na głodnego przez tropikalną dżunglę... Nie wspominając o agresywnych po narkotykach młodzieńcach, którzy potrafią bić się, nie zwracając uwagi na ból, na połamane kości, prąc do przodu jak walec.
Ze wszystkich tym spraw wiele osób zdaje sobie wagę. Może toczą się badania naukowe na ten temat? Nie jestem specjalistą neurologiem i nie wiem, ale wiem o trenerach, słynnych trenerach, którzy kierowali się w treningu podobną filozofią. Np. trener Rogera Bannistera, pierwszego faceta, który złamał barierę 4 minut w biegu na milę. Nie pamiętam nazwiska, ale był to gość, który w czasie wojny został zestrzelony nad Kanałem La Manche i spędził w lodowatej wodzie chyba kilka dni, zanim go odnaleziono. Po tym doświadczeniu był pewien, że człowiek jest w stanie dokonać rzeczy nadludzkich, jeśli w nie wierzy - i to przekonanie przekazywał swoim podopiecznym. A trenerzy biegowi typu van Aaken czy Cerutty? Głosili tezę o wszechstronnym rozwoju człowieka, o tym, że bez rozwoju wrażliwości mózgu np. na muzykę klasyczną czy poezję zawodnik nigdy nie będzie wszechostronnym atletą.
Jaki jest z tego wniosek, jakie praktyczne wskazówki treningowe? No cóż, do końca sam nie wiem, dopiero się uczę, czytam, próbuję pewnych rzeczy. Wydaje mi się, że trzeba się rozwijać wszechstronnie, nie być tylko maszyną do biegania, to raz. Starajmy się dostarczać mózgowi różnorodnych bodźców, zmieniajmy trening, miejsce biegu, częstotliwość kroku, nawet śpiewajmy sobie pod nosem. Jeśli zaś chodzi o bodźce fizyczne, stałem się przeciwnikiem wysokiego zakwaszenia krwi podczas treningu, a zwolennikiem treningu tlenowego, łagodnego (po co nasz mózg ma byc wypalany przez kwas płynący we krwi?). Trening musi byc różnorodny. Pod każdym względem: prędkości, długości odcinków, nie wolno wpadać w schematy, bo to fatalnie wpływa na centralny układ nerwowy. Od dawna zastanawiam się na wpływ poczucia rytmu na szybkość biegu. Niektóre treningi są cenne właśnie ze względu na rytm, odmienny rytm, który daje nam ożywienie, pozytywnie pobudza mózg - czasami będą to zwykłe przebieżki, czasami skipy, czasami sprinty. Rytm na pewno trzeba różnicować, biegacz musi mieć poczucie rytmu oraz zdolność błyskawicznej jego zmiany. Trzeba biegać różne odcinki, nawet jesli różnica pomiędzy 200m a 300m jest prawie żadna. Po monotonnym treningu wykonać trening pobudzający uklad nerwowy. I kombinować, próbować wciąż nowego.
Poza tym - pozytywne nastawienie, wiara w siebie. Niektórym pomaga medytacja, wszystkie te wschodnie techniki kontroli ciała i oddechu. Sposobów na pewno są tysiące, trzeba je tylko odnaleźć. Najważniejsze - to pamiętać o tym, że nie same mięśnie biegną. Sport nigdy nie był tylko domena mięśni. Najważniejszym mięśniem zawsze będzie nasz mózg.
zdr
Chwila moralnego kaca - jak gówno z siebie dajesz, to do Ciebie wraca.
8,5m/s ;)