Przejdę od razu do meritum sprawy, licząc na Wasze porady.
10 sierpnia doszło do pewnego wypadku, zbyt duża prędkość na rowerze i bliskie spotkanie z kamienistą droga xDDD hmm w wyniku czego pomijając poharataną twarz i liczne ee... 'zadrapania' złamałem rękę w nadgarstku z przemieszczeniem.
Gips miałem łącznie ok 8 tygodni, samo gojenie się kości miało przebiegać koło 5, jednak lekarz doszedł do wniosku, że widzi podejrzenie złamania kości łódeczkowatej - na szczescie sie to nie sprawdziło; i po 8 tygodniach mordęgi nie mam gipsu.
Przez 5 tygodni miałem gips sięgający za łokieć (aż) a przez ostatnie 3 tygodnie troche krótszy. Oczywiście przez pierwsze kilka dni miałem problem z całkowitym i bezbolesnym rozprostowaniem ręki, jednak teraz p[rzychodzi mi to bez problemu jednak martwi mnie inna rzecz.
po całkowitym zdjęciu gipsu teraz, nie mogę przwie w ogóle ruszyć nią w nadgarstku.. Wiem, że ścięgna są zastane etc, ale nawet jeśli ułoże rękę tak, że do podłoża ma kąt 90stopni to hmm nienapinane sciegna nadgarstka same nie opadają w dół. Tzn. w prawej kiedy nie staram się utrzymać dłoni prosto jak całego przedramienia to odapa ona równolegle do podłoża, a w lewej (ex złamanej) tego nie ma, po prostu sama nawet nie chce opaść.
Moje pytania.
1. czy ścięgna mogą być rzeczywiście do tego stopnia zastane ze nawetprzy lekkiej probie odchylenia odczuwam b silny dyskomfort i ból?
2. czy są jakieś ćwiczenia na przywrócenie normalności tej ręki?
3. po jakim czasie sie to cofnie (ee wróci do normalności?)
Dziękuje wszystkim którzy przebrneli przez moją barwną historie xDDD Liczę na pomoc.
Amen.