Słabość polskiego kibica, fana boksu w Polsce polega na braku odpowiednich perspektyw. Tych czysto rozsądkowych. Zachłyśnięcie się Las Vegas grozi brakiem kontaktu z rzeczywistością i to nie polską, ale tą średnią światowa.
Krytyka polskich grup zawodowych, czy może szczerzej - grupy zawodowej, ma swoje podstawy, oprócz cech narodowych, w ograniczeniu wynikającym z braku dostępu do już wcześniej wspomnianej „średniej światowej", który - z dumą twierdze - przebijamy. Organizacją i poziomem sportowym, brawa! Być może przeciętny kibica internetowy nie zauważa faktu, ze zawodnik pokroju Pietro Aurinio bije się na ogół w klubach nocnych, że ostatnio wracający po faktycznym pobiciu Zsolta Erdei Hugo Hernan Garay walczył w ojczyźnie w sali gimnastycznej ‘ogólniaka’ gdzie 15 metrów za ringiem wisiał kosz i zaczynały się drabinki. Być może przeciętny kibica internetowy nie zauważa faktu, że fenomenalny Juan Carlos Gomez przed spacyfikowaniem swojego przeciwnika w ostatniej walce przy wychodzeniu do ringu zderzył się z dosłownym kelnerem (takim od drinków i przekąsek) na imprezie dla 80 osób w restauracji. Organizowanej przez grupę Ahmeta Onera - „Arena", która ma roczny budżet większy niż HKP i BE łącznie od momentów powstania do dnia dzisiejszego (pomimo niechęci niemieckiej TV do szefa i założyciela ‘Areny’). Być może trzeba sobie zadać pytanie; Czy lepiej zorganizować gale w małej miejscowości jak Wołomin lub Dębica, czy w studiu telewizyjnym, wraz z kibicami z taśmy gdzie się „bijał" nie tak dawno np. Denis Bojcow (pytanie za 10 punktów - kto jest jego menagerem? :) ) Mało przykładów ? Podam więcej.
Ale jeśli tylko „przeciętny kibic internetowy" zechce zaprzestać fanatycznej krytyki pod adresem ludzi, którzy i tak prowadzą rodzimy boks PONAD STAN (ekonomiczny) i w sposób niesamowicie szybki podnoszą jego wartość i rangę na świecie to z dużą łatwością zrozumie kilka prawd. Być może podniesie sobie sportowe morale, wyleczy parę kompleksów.
Gale w Polsce są lepsze niż 99% gal we Włoszech, Dani, Argentynie, Węgrzech, Francji. Mało tego - mają lepszy poziom niż większość gal w Stanach (np. Cicero, a takich gal jest najwięcej), Niemczech (Sauerland i Kohl robią równocześnie mniejsze, nisko budżetowe imprezy, z którymi możemy spokojne konkurować, ale i tak większość gal u naszych zachodnich sąsiadów przypomina bardziej te ostatnią z N. Sącza) czy Anglii/Walii (proszę zwrócić uwagę np. gdzie najczęściej występował choćby Grzesiek Proksa).
Robimy tanio, dobre rzeczy na przyzwoitym poziomie. Doceńmy to, gdyż nie ograniczamy się tylko do tego - co widać w większości rankingów czy w lokalizacji walki o MŚ IBF. Gdyby pewien człowiek interesował się bardziej pieniędzmi niż boksem to bezwzględny rachunek finansowy kazał by mu zaprzestać działalności już kilka lat temu. Nie byłoby rankingów, IBF… i wielu, wielu wspaniałych emocji. Progres naszego boksu jest poza logiką, żyjemy ponad stan w trudnym kraju - nie utrudniajmy tego jeszcze bardziej.
Na koniec; Życzyłbym każdemu kibicowi aby rozszerzył swoje horyzonty gdzieś poza Vegas i Atlantic City - a obiecuje, ze zacznie bardziej doceniać i rozumieć hasło; Teraz Polska.
WWW.BOKSER.ORG
"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)