Wbrew pozorom, pytanie jest wielkiej wagi..
Mianowicie:
Jak wiadomo, jestem zwolenniczką niskoww. diety.
Stosuję ją z niewielkimi przerwami od około roku i to nie zależnie od celu
zwyczajnie, najlepiej funkcjonuje na takiej diecie
Ale problem pojawia się w TE dni
Dostaje świra wtedy na punkcie węgli i jak bym nie miała swego rodzaju ..obrzydzenia do wysokoprzetworzonych produktów i wyrobów czekoladopodobnych, to pochłonęłabym każde stoisko i sklep w promieniu kilku km..
Ale- na szczęście mam (obrzydzenie w sensie)- i to mnie trochę ratuje..a trochę nie
tzn...zauważyłam, że organizm się daje skutecznie na pare dobrych godzin "udobruchać" porcją otrąb
których nota bene również szczerze nie cierpie
ale..lepszy rydz niż nic
pomyślałam, że może to nie taki durny pomysł- równie dobrze mogłabym pojść na łatwiznę i pochłonąć tonę nalesników, czy czego tam, na co akurat mnie "wena" najdzie..
Tylko pytanie jest takie..Jaka jest rzeczywiście wchłanialność ww z otrąb?
I czy faktycznie jest to większa różnica (na korzyść otrąb) niż gdybym spożyła brązowy ryż, ciemny chleb, itp.??
Odrazu uprzedzam, że pilnuję odpowiedniej ilości warzyw w diecie, na owoce tez sobie pare razy w tyg. pozwalam, ale nie zaobserwowałam takiego działania jak przy otrębach.
To poprosze jakieś opinię..
kurde, przydługie troche i chaos..sorry
(naprawde jestem 'w trakcie'
własnie cierpie teraz)
Right into the danger zone.. :>