a mi się tam podobają te twoje posty ldv_kzn, łapaj soga
jeszcze fajny tekst o partnerze trenigowym, imo za***isty
SZTUKA WYBORU PARTNERA TRENINGOWEGO
Niewiele osób w dzisiejszej erze Pilates Spandes wie, jak pomagać komuś w treningach. Myślą, że stanie nad kimś i pozwalanie, żeby pot lał się komuś na twarz to najlepszy sposób asystowania w czasie serii. Dlatego właśnie w siłowniach zdarzają się kontuzje. Dzisiaj był mój wieczór na
trening klatki piersiowej. Zacząłem od płaskiej ławeczki i robiłem 3x3 z przyjacielem, który startuje w krajowych zawodach trójboju siłowego i zawodach strongmenów. On pomaga mi, ja jemu. W takie wieczory często gromadzi się wokół nas mały tłumek osób, które zazwyczaj nie ćwiczą z nami.
Dzisiaj większość ludzi, którzy chodzą do siłowni jest cicha i spokojna w trakcie treningu. Czasami ktoś pierdnie lub usłyszeć można okazjonalny skowyt. Można nawet usłyszeć faceta, który powie: „Mam takie same wymiary jak trzy lata temu, ale na pewno mogę rozgrzać tę ławeczkę rozmawiając z tą licealistką, która myśli, że jest ze mnie kawał towaru.” To głupi *****, który gada z dziewczyną młodszą od niego o jakieś dziesięć lat, mając nadzieję, że będzie w stanie zaliczyć coś innego niż Handgela. Znacie ten typ. Ale rzadko można dzisiaj usłyszeć: „Zabieraj tę sztangę, ty tłusty*****u. Nie będę za Ciebie podnosił tego gówna i wyczerpywał mojej energii za takiego głupiego dupka”. Dzisiaj tak się nie mówi. Jednak wśród moich przyjaciół to norma.
Jestem pewny, że ludzie stojący wokół nas myśleli, że zachowuję się jak skończony ***** wobec mojego partnera, ale każdy, kto NAPRAWDĘ ćwiczy, ten wie, że próbujesz po prostu w ten sposób skupić swojego partnera i próbujesz skupić jego uwagę na tych paru ostatnich powtórzeniach. Nie chcesz, żeby się uszkodził, więc być może będziesz musiał podłożyć palce pod sztangę i pomóc odłożyć ją na wieszaki. Nie chcesz, żeby zerwał sobie pas rotacyjny barku, bo to s******liłoby Twoją następną serię i musiałbyś znaleźć kogoś innego do pomagania. A to byłoby bardzo trudne.
Gdy zrobiliśmy już serie na płaskiej ławeczce, mój partner wyszedł i przeszedłem do ławeczki pochyłej. Steve, który regularnie ćwiczy w tej siłowni, odpoczywał pomiędzy seriami na ławeczce pochyłej i zapytałem go, czy nie potrzebuje partnera do następnej serii. Przyjął moją propozycję i zaczęliśmy ćwiczyć. Wszedł pod sztangę i właśnie miałem wejść na platformę, żeby mu pomóc ściągnąć sztangę, gdy jakiś licealista doskoczył i powiedział: „Ja to zrobię.” Steve spojrzał na niego i powiedział: „Wyp*****laj. Ostatnim razem, jak mi asystowałeś, nie pomogłeś nawet odłożyć z powrotem sztangi.” Odsuwam dzieciaka na bok i pomagam Steve’owi. Steve potem pomaga mi.
Asystowanie Steve’owi ożywiło wspomnienia sprzed wielu lat, gdy w 1986 roku byłem świadkiem, jak pewne asystowanie w ćwiczeniu skończyło się fatalnie. Mój kumpel z siłowni i ja ćwiczyliśmy razem w Bechkwith’s Gym w Grand Rapids, Michigan. Ta siłownia była najbardziej hardcorową siłownią, w jakiej kiedykolwiek byłem. To było w samym środku getta w centrum Grand Rapids, nad salonem fryzjerskim. Tim i ja mieszkaliśmy na przedmieściach i dojeżdżaliśmy rowerami codziennie po szkole na treningi. W jedną stronę było to 10 mil (w dni ćwiczeń odpadały nam dupy... tylko półgłówki tacy jak my mogli robić cardio w dzień ćwiczeń na nogi, a co tu dopiero mówić o pedałowaniu 10 mil do domu). Wystarczy powiedzieć, że uprawialiśmy trening HIIT (uderzeniowy), zanim zaczęto nazywać to treningiem HIIT.
W naszej siłowni ćwiczyło dwóch facetów. Byli całkowitymi przeciwieństwami. DeBarge (to nie było jego prawdziwe nazwisko, ale tak go nazywaliśmy, bo był wysoki, chudy i miał włosy długie do tyłka, które zawsze nasączone były żelem) i Grizzly Adams (nazywany tak za sprawą wielkiej brody noszącej ślady tytoniu, który namiętnie żuł i ponieważ ubierał się jak drwal i w trakcie wykonywania serii wrzeszczał jak drwale). DeBarge był wariatem. Ważył jakieś 160 funtów (73 kilo) i zawsze w trakcie powtórzeń piszczał jak młody Michael Jackson. Pamiętam, jak obserwowałem go robiącego martwy ciąg z 315 i piszczał, jakby zamierzał sobie powiesić sztangę na spodenkach. Z drugiej strony Grizzly tylko dużo krzyczał i w trakcie powtórzeń stosował tylko najczystszą technikę.
Wracając do mojej opowieści... było gorąco jak w dupie u murzyna i wszystkie okna były otwarte ponieważ: (a) byliśmy na piętrze i (b) zapach perfum z dołu doprowadzał wszystkich do szału. Wszyscy pocili się jak cholera. Op*****lałem się i pot z mojego czoła skapywał na czoło Toma, który był pod sztangą, gdy usłyszeliśmy jak DeBarge powiedział do Grizza: „Wkładaj następny talerz.” Spojrzeliśmy, a on miał już 405 na sztandze. Pamiętajcie, że ważył tylko 160 funtów, licząc razem z żelem do włosów. Usiedliśmy sobie, żeby popatrzeć na ten pokaz, ponieważ to miało być za***iste rwanie.
DeBerge chwycił sztangę i Grizz pomógł mu ją zdjąć. Obniżył ją i zaczął ciągnąć w górę. W międzyczasie Grizz zaczął rozmawiać z Grizzeldą (nazywaną tak, ponieważ wyglądała jak Grizz, za wyjątkiem oczywiście brody, ale też żuła tytoń) i przestał zwracać uwagę na swojego partnera. DeBarge osiągnął punkt podparcia i jego lewe ramię nagle przestało wyglądać tak, jak powinno (jeśli widzieliście kiedyś takie g****, to wiecie, co mam na myśli). Po kilku sekundach było to wyraźnie widoczne.
Zamiast wrzasnąć na Grizza, żeby zdjął z niego ******loną sztangę lub zamiast ją zrzucić (sztangę miał przywiązaną, wiec nie miał możliwości zrzucenia tego gówna) DeBarge zaczął skomleć, po czym nastąpił głośny pisk. Grizz spojrzał w dół, tak jakby właśnie został wyrzucony z roboty. Tim i ja podbiegliśmy, chwyciliśmy końce sztangi i podnieśliśmy ją. Potem wezwaliśmy pogotowie.
Parę miesięcy później DeBarge wrócił do Bechwith. Jedyna różnica była taka, że miał 10 cm szramę od przedniego mięśnia naramiennego do głowy mięśnia tylnego. Morał z tej historii? Nie rozmawiaj ze swoim cyckowatym odbiciem, gdy powinieneś pomagać swojemu partnerowi w wykonywaniu serii. Pamiętaj o ograniczeniach swojego partnera i zawsze pamiętaj, że może on potrzebować Twojej pomocy. Gdyby Grizz pilnował sztangi, DeBarge nie byłby potem w tak po***anym stanie. Niektórzy tak właśnie uczą się uprzejmości i szacunku dla partnera.
źródło: Animal
jak naruszyłem jakiś punkt regulaminu wklejając to tu to usuńcie moją wypowiedź
Zmieniony przez - playand1 w dniu 2005-05-06 18:13:49