Zacznę może od tego, że moje pierwsze podejście do odchudzania było dość radykalne. Z dnia na dzień obcięłam ilość dostarczanych kalorii. Wyglądało to mniej więcej tak, że np. na śniadanie jadłam jedną chudą parówkę na ciepło, potem był obiad- garść młodych ziemniaków i podsmażona pierś z kurczaka na oleju rzepakowym. Następnie jadłam coś około 4 godzin później, był to jogurt owocowy. Potem kolacja- dwie kanapki. Wtedy nie dzieliłam jeszcze jedzenia na dobre i złe, zaczęłam po prostu jeść mniej. A że był wtedy stresujący czas, to nawet mnie do jedzenia nie ciągnęło.Codziennie robiłam 30 min cardio. Wytrzymałam tak półtora tygodnia, straciłam spory kawał tłuszczu z brzucha. Ale po tym czasie zaczęłam mocno odczuwać głód, nie mogłabym dłużej funkcjonować na takiej diecie,
wróciłam do poprzedniej ilości jedzenia. Oczywiście po jakimś czasie ten utracony tłuszcz sobie wrócił. Tak upłynęło kilka miesięcy. Znowu zachciało mi się odchudzić, ale już nie
obcinałam drastycznie kaloryki. Wprowadziłam m.in. warzywa, trochę owoców, wodę do picia, wyeliminowałam słodycze. Ćwiczyłam 10minutówki z youtuba. Po około 2 tyg nastąpił spadek wagi widoczny gołym okiem, stopniowo schodziłam z brzucha, ramion, troszkę z pośladków. Nagle waga stanęła.
Kiedy nie ruszyła się po miesiącu, robiłam różne wariacje z ćwiczeniami- trenowałam cardio 45 min, godzinę, różne dywanówki z trenerkami z yt.
Czego bym nie spróbowała, nie przynosiło efektu. Zaczęłam się też mocniej pilnować w diecie- usunęłam białą mąkę, zaczęłam jeść trochę mniej. Trwało to miesiącami,
totalnie bez efektów. Nawet kiedy zaczęłam sztywno trzymać się kaloryki 1400 kcal, waga nie drgała. Udzielałam się na jednym forum dla ludzi, którzy się odchudzają.
Pisałam o swoim problemie, dostałam odpowiedzi że mam się przestać ze sobą pieścić i nie żreć do oporu to waga zleci, bo nie jest możliwe żeby ktoś tyle jadł i nie chudł.
Idąc za tą radą postanowiłam do mojego 1400 kcal dorzucić 20 min treningu interwałowego. Dawno nie czułam się tak źle po treningu. Głowa
mało nie pękła. Rzuciłam to po tygodniu.
Jakieś 3 tygodnie później postanowiłam, skoro i tak nic mi to nie daje, to po co ja się tak zamęczam. Nie wróciłam do słodyczy ani nic podobnego,
tylko zaczęłam jeść tak, aby być nie przejedzona, ale najedzona. Bez liczenia kalorii. Do tego codziennie spacerowałam około 45 min. Po 2 tygodniach zauważyłam
że ubyło mi 1,5 cm z ud. Niestety następnych efektów już nie było, co spowodowało że znowu wróciłam do mojego 1400, nieraz nawet i mniej. Progresu nie było. Byłam jednak ciągle nabuzowana
tym, co przeczytałam na forum- że MŻ i każdy schudnie... W pewnym momencie zaczęłam jeść więcej, tak jak jakiś czas wcześniej. Do tego wykonywałam co 2 dzień trening z wykorzystaniem obciążenia swojego ciała z jedną z trenerek z youtuba. Trwał on średnio 35-40 min. I zaczęłam chudnąć. Ta sytuacja miała miejsce miesiąc temu. Obecnie znów mam zastój, ale
już nigdy więcej nie chcę chodzić głodna. Będę wdzięczna za rady, jak sobie poradzić z tą sprawą. Wiem, że popełniałam błędy. Mimo że nie mam dużo do zrzucenia to moja redukcja rozwlokła się do takiego czasu... Mam otłuszczone ramiona, wystający( nie tak jak wcześniej, ale jednak) brzuch, ale najgorsze są nogi. Mam też trochę drugiego podbródka, pucołowate policzki. Marzę o szczupłym, nie do przesady ale szczupłym ciele.
Robiłam badania hormonalne z powodu innych problemów i mam lekko poza normą kortyzol.