MMA:
Tak w ogóle, to ja nie wiem, czy powodem dla którego nasze sporty walki wyglądają tak, jak wyglądają wynika ze źle prowadzonego treningu motorycznego. Osobiście uważam, że nie, że przyczyny (przynajmniej w judo) są całkiem inne. Np. jeden z moich trenerów (sensei Antoni), wicemistrz olimpijski, absolutny geniusz, jeśli chodzi o technikę, twierdzi, że polscy judocy walczą bardzo prymitywnie i przewidywalnie, uważa, że bierze się to ze zbyt częstych startów bardzo młodych zawodników i mało urozmaiconego treningu - wszyscy ćwiczą to samo, co już na najbliższych zawodach może dać rezultat. Z kolei inny nasz trener klubowy, sensei Adam, były mistrz świata i dziesięciokrotny medalista ME i MŚw w czasie treningu prowadzonego przez trenera kadry narodowej powiedział do kolegi - patrz, on jako zawodnik g**** umiał i jako trener tego gówna uczy kolejne pokolenia. Normalnie na hali jest głośno, ale kiedy to mówił zapadła na moment cisza i wszyscy to słyszeli, w tym ja. I nie potrafię ocenić, czy trener kadry, jako zawodnik g. umiał, ale w ocenie tego, czego trener kadry nas uczy - sensei Adam ma chyba rację.
Nasze judo jest naprawdę bardzo mało urozmaicone, ja nie mam powodu by na to narzekać, bo z racji charakterystyki - wysoki, szczupły, długie ręce, długie nogi, sztywny, słaba, jak na judokę
koordynacja ruchowa, bardzo duża siła i dynamika, jestem skazany na ograniczoną ilość technik. Nigdy nie rzucę ładnej seoi nagi, rzuty poświęcenia powodują, że uzyskałem ksywę "człowiek - kłoda", ale za to z każdym wygrywam walkę o uchwyt i jeśli rozruszam przeciwnika na jedną z moich pięciu technik, to mogę wygrać z każdym. I to jest OK. Tak mnie ustawili trenerzy, sam doszedłem do podobnych wniosków i ja to powinienem to ćwiczyć. Tylko powiedzcie mi kiedy i z kim, skoro drugiego takiego zawodnika, jak ja, to w Polsce nie ma? Jakimś ratunkiem jest randori, ale tu z kolei albo walczę z chłopakami z mojej wagi, których jest mniej więcej pięciu i uczę ich swoich technik, albo muszę brać kogoś większego, bo z mniejszymi, nawet o jedną wagę, mam zakaz walki. No i wszyscy ci moi przeciwnicy walczą praktycznie tak samo - seoi nege, odwrócone do ko uchi makikomi, soto makikomi, straszny padalec, a ci wyżsi uchi mata i o uchi gari. Czasem trafi się obitori gaeshi, czy tomoe nage i tyle. W Polsce sobie radzą, na międzynarodowe występy, to za mało. No i nie eliminujemy błędów. Dopóki nasi zawodnicy walczą miedzy sobą, tego nie widać tak wyraźnie, ale walka z dobrze poukładanym przeciwnikiem całkowicie je obnaża.
Osobiście raz mi się zdarzyło, że trener wniósł coś naprawdę cennego do mego judo. Odwiedził nas trener, który prowadził dawno temu mego Tatę. Pogadał ze mną, popatrzył, jak ćwiczę i po treningu powiedział, żebym przestał pakować. Tylko w wakacje, a poza tym zero siłowni. On mi powiedział, że ja mam wrodzoną siłe, nawet, jeśli nie będę jej specjalnie ćwiczył, nie spadnę poniżej b. dobrego poziomu, a odstawienie siłowni powinno spowodować większy luz. I tak dokładnie się stało. Nagle na zawodach przestałem przewracać się o własne nogi. Żaden z moich trenerów tego nie wyłapał, ale żaden nie trenował mego Ojca, który miał podobno tak samo. Czyli słabości naszego judo upatrywałbym w jakości kadry trenerskiej i systemie, w którym dzieci i młodzicy bardzo dużo startują do tego pod ogromną presja wyniku, przez co nie uczą się naprawdę judo w czasie, kiedy powinni to robić.
A co do systemu w USA, to mój najstarszy brat chodził tam do szkoły i miał kolegę Jeremiego. Jeremy był prawdziwym potworem, ogromnym, silnym, szybko biegał i jeszcze na dodatek chętnie trenował. Był najlepszym obrońcą w szkolnej drużynie futbolu. Brat też tam grał, jako wide receiver. Otóż ten Jeremi, kończąc podstawówkę miał już ułożony plan, gdzie pójdzie do liceum (do jakiego trenera), a potem do jakiej drużyny akademickiej. Uczelnia miała też załatwić pracę ojcu Jeremiego. Jeremy miał też feler taki, że nie umiał czytać, ale nikt nie jest doskonały. Nie wiem ilu takich Jeremich jest w USA, przypuszczam, że mnóstwo i pilotowanie ich musi kosztować gigantyczne pieniądze, ale zanim ktokolwiek mu coś zaproponował, Jeremy został zważony, zmierzony, obejrzany pod każdym kątem, a także np. nauczono go biegać tak, żeby nie porozwalał sobie kolan, bo nie umiał. Miał też rozpisany indywidualny plan rozwoju fizycznego. A mówimy o piętnastolatku. Tak działa tamten system. Nie chodzi tylko o motoryke, chodzi o całokształt.