Bokser zjawił się w kraju, by stanąć dziś przed sądem w Sopocie. Jest pewny, że wygra sprawę.
- Panowie, spokojnie. Ten człowiek nic ode mnie nie wyciągnie - śmiał się Andrzej Gołota, gdy zapytaliśmy go, czy nie boi się dzisiejszej rozprawy w Sopocie.
Reporterzy "SE" towarzyszyli wczoraj bokserowi przez cały wieczór.
O godzinie 14.20 Gołota wylądował w podkrakowskich Balicach. Przyleciał prosto z Chicago. W Krakowie zaraz złapał samolot do Warszawy. Na Okęciu wylądował o 16.20. Czekaliśmy na niego w hali przylotów.
- Przyleciałem tutaj, aby wyleczyć zęby - nie tracił humoru, gdy zapytaliśmy go o cel wizyty.
Wiadomo, że Gołota musi się stawić na dzisiejszej rozprawie w Sopocie. Jest oskarżony o pobicie człowieka.
- Jakie tam pobicie? Nawet go nie trafiłem. Chce wyciągnąć trochę kasy i tyle. Ale mu się nie uda. - Andrzej był pewny siebie.
Gdy bokser zorientował się, że tego dnia nie uda mu się odlecieć do Gdańska, niespokojnie kręcił się po lotnisku.
- Panowie, może podwieziecie mnie do hotelu? - zaproponował nam.
W hotelu niedaleko lotniska od razu udał się do restauracji, zaprosił nas do stolika i długo rozmawialiśmy, nie tylko o boksie.
- Możecie pytać, tylko dajcie najpierw coś zjeść - Gołota był bardzo głodny.
Zamówił tatara, carpaccio i polędwicę. Do picia - niegazowaną wodę.
- Gdzie to carpaccio? Nie widzę, nie widzę - żartował, gdy kelner przyniósł talerz. Za chwilę zamówił drugiego tatara.
Humor mu dopisywał. Widać, że nie przejmuje się czekającą go rozprawą. Nawet nie wiedział, o której godzinie się odbędzie.
Najchętniej oczywiście rozmawiał o boksie, a szczególnie o walce ...Michalczewskiego.
- "Tygrys" fruwa w obłokach. On chciał wyrównać rekord Rocky Marciano? Tamten to był bokser, a Michalczewski? - Gołota szyderczo wydął usta. - Co z moimi pojedynkami z "Tygrysem" albo Saletą? Najlepiej niech od razu wyjdą obaj. Inaczej niech się lepiej nie pokazują.
W listopadzie Gołota ma walczyć z niejakim Lewisem. Ale nie tym słynnym, Lennoxem, lecz Terrencem.
- O tamtym już zapomnijmy - machnął ręką. - Trenuję sporo. Najgorsze jest to, że brakuje mi sparingpartnerów. W Chicago nie ma odpowiednich. Po co mi ta walka? Chcę sprawdzić, czy się jeszcze do czegoś nadaję. Jak nie, to zamknę interes i wezmę się za wędkarstwo. Ale myślę, że jeszcze nie czas na ryby.
Wieczorem Andrzej Gołota w towarzystwie swojego adwokata pojechał samochodem do Gdańska. Co Andrzej przeskrobał i co mu za to grozi
18 października minionego roku pod hotelem Haffner w Sopocie doszło do zajścia, które rozpatrywać ma dzisiaj sąd w Sopocie.
O godzinie 6 rano Gołota wyszedł z hotelu i wsiadł do taksówki. Samochód nie mógł ruszyć, zablokowany przez inną taksówkę, której pasażer nie chciał wysiąść i awanturował się. Gołota podszedł do tamtej taksówki i poprosił o umożliwienie wyjazdu. Jarosław T. (31 l.) odmówił. Podobno sam zadał pierwszy cios bokserowi.
Potem doszło do szamotaniny. Sąd rozstrzygnie, kto ponosi za to winę. Gdy przybyła policja, Jarosław T. ubliżał wszystkim naokoło, w tym funkcjonariuszom. Trafił do szpitala w Gdańsku Zaspie. Sam jednak się z niego wypisał. Lekarze stwierdzili liczne siniaki i podejrzewali wstrząśnienie mózgu.
Pięściarz trafił do policyjnej izby zatrzymań. Sopocki sąd wypuścił go na wolność za kaucją w wys. 30 tysięcy złotych. Nie zatrzymał mu paszportu, więc Gołota wyjechał zaraz potem z kraju.
Gołota podczas pierwszej rozprawy, w marcu br., przyznał się częściowo do zarzutów zastrzegając, że został sprowokowany kopnięciem w twarz. Na drugiej rozprawie procesu nie pojawił się. Z USA przysłał zwolnienie lekarskie. Sąd wydał za nim list gończy, anulowany potem przez sąd wyższej instancji - w Gdańsku.
Zarzut wobec Gołoty to artykuł 157 par. 1 kodeksu karnego, a dokładnie: naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia. Pięściarzowi grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
"Nie narzekam chociaz jestem nizszy niz Cleant Eastwood, chociaz nigdy nie dolacze do grona kulturystow, chociaz nie znam setek przyslow. Nie narzekam, bo fruzie wola optymistow!" [Lona]