Staneli naprzeciwko, zatrzymujac swoj wzrok na naszych
obliczach. Moj mate zaskoczyl ich jednak. Tak niespodziewanie,
jak burza w letni poranek.
Zdzisiek wyciagnal tonfe, szybko i powalajaco jak
florida tornado zmiotl naszych oponentow.
Zostaly po nich zgliszcza, marne szczatki na lekcje anatomii.
I teraz zadaje sobie pytanie:
Co zrobic, by byc takim, jak Zbyszek?
Mam 180 i waze 55 kilo.
Koledzy proponowali mi jakies manerwy z ostrym
narzedziem skierowanym bezposrednio na moj arse,
ale postanowilam wczesniej zasiegnac porady znawcow
z sfd.
Ktora sztuka walki jest najlepsza i co zrobic, by jak
najszybciej stac sie takim, jak Zdzisiek?
Czy z moja waga i wzrostem dam rade podworkowym bandytom
wyrastajacym na moim osiedlu jak grzyby po deszczu?
Czy ma w moim przypadku sens trenowanie jakiejkolwiek sztuki walki, czy moze
lepiej byloby wionac przed wrogami przez laki i lasy
jak Zosia z "Pana Tadeusza", biorac te przyslowiowe nogi za pas?
A moze w ogole lepiej zostac w spokoju, cieple
domowego zacisza delikatnie wystukujac kolejne zdania
na klawiaturze mojego komputera, zachwalajac
magiczna bron mojego kolegi i pomagajac
innym uzytkownikom forum sfd w ich dreczacych ich na
codzien pytaniach?
.... sorx, nie wytrzymalam, to ma byc ironia, ale takie posty to
normalka w dzialach.....
Fight for love
El mundo es de los audaces!