W pierwszej części artykułu nawiążę do kilku badań kwestionujących skuteczność treningu interwałowego. Z wielu z nich można wyciągnąć wnioski przydatne nawet osobie trenującej wyczynowo, o znacznej masie mięśniowej (np. trójboista, kulturysta). W jednym z eksperymentów z 2014 roku [1] 12 tygodni treningu interwałowego u 38 dorosłych osób nie przyniosło spodziewanych rezultatów.
Paradoksalnie tylko grupa ciągłej pracy (aerobowej) zredukowała poziom tkanki tłuszczowej o 2.6 ± 1.1%, tymczasem grupa HIIT odnotowała wzrost poziomu tkanki tłuszczowej o 0.3 ± 0.6%, gruba placebo o 0.7 ± 1.0%. W tym tkanka tłuszczowa w tułowiu zmniejszyła się o 3.1 ± 1.6% w grupie aerobów, o 1.1 ± 0.4% w grupie placebo, w grupie HIIT odnotowano wzrost zatłuszczenia w tułowiu o 0.7 ± 1.0%.
Wyjaśnienie “cudu”?
Po pierwsze: grupa interwałowa po prostu się obijała! W pierwszym tygodniu wykonywała interwały o proporcjach: praca 30 sekund zaś wypoczynek aż 180 sekund, na samym końcu, w tygodniach 5-12 osoby wykonywały interwały o proporcji 60/120 (praca/wypoczynek) – i takich przyspieszeń było ledwie 6. Treningów było 3 w tygodniu. To o wiele, wiele za mało.
Przeczytaj całość na PoTreningu: http://potreningu.pl/articles/4640/dlaczego-nie-spalam-tluszczu-mimo-stosowania-hiit