Jako, ze jestem zielony to szukam w internecie odpowiedniej diety, cwiczen itp ale wszedzie pisza inaczej i najzwyczajniej swiecie jest przeładowanie informacji w tym temacie. Kumpel przez rok zszedl ze 120kg do 84 jedynie chodząc na siłkę swoją prowizoryczną w garażu, sama ławka, hantle i wyciąg, po siłce biegał 25-30 minut + miał dietę niskowęglowodanową, mówi, że czuł się okropnie, wiecznie głodny, wiecznie sie pocił, ja nie mogę sobie na taką dietę pozwolic w obecnym moim stanie.
A więc krótko - jak możecie mi doradzić dietę? Co jeść, kiedy, ile? Czy sposób kolegi (siłka+bieg) wystarczy abym zrzucil np... 10 kg (mój minimalny cel) dooo powiedzmy końca czerwca? Do kolegi będę dojeżdzał rowerem (6km, wtedy ~1h siłki, biegi 20-30min i znow 6km rowerem do domu), do pracy rowerem (20min). Siłownia 4 razy w tygodniu więc biegi tez. Rekreacyjnie przejazdzki rowerem jak mnie najdzie ochota. Mam robic cos jeszcze? Czegos wiecej, czegos mniej?
Dodam, ze na chwile obecna bardzije zalezy mi na zrzuceniu kg niz na nabraniu mięśni, mięśnie bedą mile widziane ale priorytetem jest nadmiar tłuszczu w ciele.
Mało wiele odzywianie juz sobie zreformowalem, nie pije alkoholu, nie jem slodyczy, pije duzo wody, jem duzo owocow (glownie jablka), nie jem obfitych obiadow, na kolacje zjem sobie jogurt naturalny, na sniadanie jakies jajka/pare owocow.
A co myslicie o cwiczeniach Tabata?
Kolega mi mowi, ze biegał po silowni bo dopiero po 20-30 minutach wysilka cialo zaczyna spalac tluszcz, wiec jak to jest z tą tabatą? Słyszał ktos o tym? Takie 4min cwiczen daja jakies efekty? Kiedy powinienem je wykonywac?
Z góry dziękuję za wszelkie ukazane wskazówki, pozdrawiam serdecznie.