Zacznę od tego, że mój romans z siłownią zaczął się w gimnazjum, gdy ważyłem 70 kg i chociaż o treningu za wiele nie wiedziałem, to chodziłem systematycznie na siłownię ponad pół roku i ćwiczyłem. Starałem się też w miarę stosować dietę - kurczak, mleko. Następnie trenowałem intensywnie siatkówkę, więc siłownia odpadła i biegałem naprawdę dużo i często. Gdy przyszło liceum, wszystko się skończyło, przynajmniej systematyka. Siatka została, a siłownia w ramach wfu może raz w tygodniu. W wakacje czasem chodziłem jeszcze systematycznie miesiąc - wynik na klatkę 95 kg. Ale to co najgorsze - po liceum moja waga wzrosła do 105-107 kg (fasfood i brak ruchu). Obecnie studiuję i masę już całkiem przyzwoicie zredukowałem, tzn. waże 80-81 kg. Dieta polegała na bardzo niewielkiej ilości jedzenia, dużej ilości ćwiczeń (basen 3x w tygodniu + ćwiczenia w pokoju - pompki, przysiady i brzuszki i siatkówka 2-2x w tygodniu). W pierwszym roku diety (rok temu) - brałem jeszcze spalacz viper, w tym roku już nic nie używałem. Dzięki ćwiczeniom skóra jest jędrna, ale jak wiadomo jeszcze tłuszczu trochę zostało i jego chciałbym się pozbyć, w zasadzie jest to oponka na brzuchu, reszta ok. Teraz właściwe pytanie - czy polecicie mi jeszcze zredukować masę do 75 kg np. i następnie trening na masę beztłuszczową, czy może już teraz powinienem zastosować jakiś trening na siłę, ale przy okazji z małym budowaniem mięśni a większym skupieniu się na wypaleniu tłuszczu. Mogę mniej więcej chodzić 1-2 razy w tyg na basen lub biegać i planuję ok. 3 treningi tygodniowo na siłowni. Chciałbym poznać wasze opinie i porady, ponieważ sam nie wiem jaki ma być mój kolejny krok. I oczywiście odpowiednia dieta.
Z góry dziękuję za przeczytanie tak długiego tekstu i wszystkie odpowiedzi.