Chodzi mi o możliwości organizmu dotyczące magazynowania tłuszczu w diecie wysokotłuszczowej (low carb).
Jak wiemy, w diecie zbilansowanej, gdzie ok. 50% energii dostarczamy z WW, zjedzone węglowodany wykorzystywane są do zaspokajania bieżących potrzeb energetycznych, a jeśli takowych nie ma, odkładane są w formie glikogenu w mięśniach i wątrobie, a dopiero ostatecznie przemieniane są na trójglicerydy i lądują w tkance tłuszczowej.
Jak się ma natomiast sprawa ze spożytymi tłuszczami, gdy conajmniej 50% zapotrzebowania kalorycznego pochodzi właśnie z nich? Wiadomo, w pierwszej kolejności są doraźnie spalane w celu wytworzenia odpowiedniej ilości ATP, ale co z całą resztą? Wydaje się, że jedynym możliwym sposobem ich składowania są adipocyty w tkance tłuszczowej, czyli de facto poprzez jedzenie dużej ilości tłuszczu kosztem węgli osiągamy efekt odwrotny od zamierzonego.
Ktoś powie, że nie jest wydzielana insulina i tłuszczyk nie może się odłożyć. A g. prawda. Białko również powoduje sekrecję insuliny. Co więcej, tłuszcz może rozbić się na wolne kwasy tłuszczowe i glicerynę, co spowoduje wydzielanie się insuliny.
A mówi się powszechnie, że to nie tłuszcz powoduje "zalewanie się".
Więc jak się kurna pytam: jak dieta low carb może być na cokolwiek skuteczna, a już w szczególności na masę? ;)
[Nie jestem ekspertem, proszę nie jechać po mnie za bardzo :p]