Świeżo po zwycięstwiej w ostatniej walce, Yves Edwards już patrzy w przyszłość, oczekując na walkę z Joe Stevensonem w UFC. Obaj Panowie mają spotkać się 8 lipca na gali UFC 61: Bitter Rivals.
"Ciężka walka. Twardy zawodnik. Myślę, że to będzie dobre. Myślę, że on definitywnie będzie chciał sprowadzić walkę do parteru, a ja będę chciał pozostawić ją w stójce. To naprawdę silny koleś, ale nie tylko siła się liczy" - powiedział Edwards.
W ostatniej walce w UFC Yves Edwards przegrał z kanadyjskim fighterem Markiem Hominickiem przez trójkątne duszenie. Miesiąc później wszedł na 'zwycięską drogę' wygrywając jednogłośną decyzją sędziowską z Seichi Ikemoto na Pride Bushido 10.
Ostatania walka Yvesa w UFC miała miejsce w 2004 roku, a więc przed tym, jak UFC zaczęło zbijać ogromny hajs z PPV, tak więc dla nowych fanów MMA jest to najprawdopodobniej 'zawodnik, który przegrał z Hominickiem na UFC 58' - tym bardziej Edwards chce pokazać, że tak nie jest i dać wspaniałą walkę przeciwko Stevensonowi.
"Dobrze wracać i naprawdę chcę pokazać tym, którzy kojarzą mnie tylko z UFC 58, że to nie byłem prawdziwy ja".
Joe Stevenson, po zwycięstwie w wadze półśredniej w Ultimate Fighter 2 i przegranej z Joshem Neerem w kwietniu, wraca do wagi lekkiej, aby zmierzyć się z Edwardsem. Nie tylko on zszedł kategorię niżej. Także Sean Sherk, były główny kandydat do pasa w wadze półśredniej, uczynił 'skok niżej' - o to również został zapytany Yves. Odpowiedział żartobliwie, cytując słowa zapowiadacza z The Pride is Right: "Sean Sherk, come on down!", po czym kontynuował: "Zawsze uważałem, że szedł powinien zejść do 155 funtów. Był powtorem w wadze do 170-ciu. Lubię Sherka, więc chcę, aby wygrywał każdą walkę, jaką podejmię... oprócz jednej - ze mną".
Były moderator Sceny MMA i K-1 oraz elita SFD.