Na początku wypunktuję jak wygląda moja sportowa historia.
1. Uprawianie jakiegokolwiek sportu rozpoczęło się notabene od siłowni w okolicach 2-3 gimnazjum. Wiedza i plan były wtedy na zerowym poziomie. Nie było trzymania diety, a po prostu w opór ćwiczenie i jedzenie. Spasłem się wtedy i zalałem jak prosiak. Po jakimś czasie odpuściłem.
2. W połowie pierwszej klasy liceum zacząłem biegać. Nic specjalnego, tak żeby zgubić wagę (zbiłem do ok. 80kg).
3. Po 5 miesiącach biegania zapisałem się na Muay Thai. Trenowałem do czasu podjęcia decyzji o studiach wojskowych (końcówka 2. klasy liceum).
4. Po podjęciu decyzji o ww. studiach rozpocząłem bieganie już planem przeplatane ćwiczeniami w warunkach domowych (podciąganie, pompki etc.), liczeniem kalorii, odpowiednim odżywianiem. Taki trening trwał ok. 14 miesięcy (waga spadła do ok 73-74kg.)
5. Po zaliczeniu testów sprawnościowych miałem miesięczny epizod z siłownią, no i rozpoczęły się studia.
6. Przez pierwsze kilka miesięcy obijałem się, tylko tyle co WF, jak mi się chciało to biegałem. W połowie pierwszego roku zapisałem się na kolarstwo górskie (raczej amatorsko, na treningi chodziłem jak mi się chciało). Waga przez obijanie się podskoczyła do 83kg.
7. W październiku 2015 zawziąłem się i zacząłem dużo ćwiczyć na drążkach w trybie FBW, z planem, zapisywaniem wyników etc. Praktycznie do teraz trenowałem co 2 dzień z bardzo małymi przerwami. Efekty są dość niezłe (na zdjęciach).
No i tu zaczyna się właściwy temat. W ostatnim czasie zacząłem ćwiczyć na siłowni, ale podejście do tematu w stylu "idę powyciskać" średnio mi pasuje. Drążki po prostu mnie znudziły, a siłownię w ogólności po prostu lubię, może też ze względu na wewnętrznego leniwca, który lubi zawsze ćwiczyć w ciepełku i fajnym otoczeniu :D Poczytałem troszkę internetów i stwierdziłem, że FBW będzie optymalny na początek. No dobra poniżej wrzucam przykładowy miesięczny plan moich treningów.
Już pędzę z wyjaśnieniami. Zdecydowałem ćwiczyć sposobem 15-10-5 i właśnie to oznaczają te liczby przy literach A B C. Chciałem żeby różne ćwiczenia były wykonywane z różną ilością powtórzeń stąd ten mix. Magiczna literka D bez liczby to ćwiczenia na drążku. Nic super męczącego, taka ogólna zabawa, ponieważ wciąż muszę utrzymać ogólną sprawność z wymykami, wejściami siłowymi etc. Bieganie/rower muszą zostać ze względu na okresowe zaliczenia, dlatego kondycja musi być miarę zachowana :D Basen fajnie mnie odpręża. Brzuch zdecydowałem się wyodrębnić na osobny trening, ponieważ przy FBW nie jestem w stanie zrobić go tak jak bym chciał szczerze mówiąc.
Z michą jest problem, ponieważ jedzenie mam zapewnione na stołówce i nie mam zbyt dużych możliwości gotowania oprócz elektrycznego garnka do ryżu i grilla elektrycznego. Ogólnie wygląda to tak, że codziennie rano mamy o tej samej porze śniadanie- dowolna ilość pieczywa, jakieś warzywko na kanapkę, marnej jakości wędlina no i zupa mleczna. Obiad totalnie randomowy, tak samo jak kolacja, potrafią być naprawdę fajne obiady czyli pierś z kurczaka, ryż, suróweczki etc. ale potrafią być też totalnie niejadalne mielonki. Kolacja to też zazwyczaj pieczywko, coś ciepłego i coś na kanapkę. Oczywiście na oko mogę oceniać ile czego zjadam i dokupować jedzenie w stylu twaróg etc. Ale to wszystko wciąż tylko na oko niestety.
Suplementacja... Do tej pory kupowałem białko i po prostu po treningu sobie piłem. Jeśli teraz zacznę ćwiczyć w miarę regularnie na siłowni to myślę o kreatynie na pewno, jakieś białeczko i tu czekam na jakieś wskazówki co jeszcze by się przydało :)
Poniżej robione pralką zdjęcia mojej aktualnej sylwetki.